niedziela, 16 września 2012

***


Kamienna pustynia
przemierzana wielokrotnie
nigdy nieprzemierzona
cisza na niej jest panem
z pozoru pusta
ale jej głębi nic nie umknie
sztuką jest się jej poddać
lecz sztuka ta w zapomnienie
popadła
wyparta przez żądzę bytu

Na kamieniu płaskim
u stóp urwiska
siedzi starzec
skrzyżowane nogi
medytacji się oddaje
już od zarania dziejów
z czystości serca
choć nic nie ma
to wciąż daje

Jej krętymi szlakami
z zatwardziałym sercem
bierze samotny wędrowiec
w wiecznym poszukiwaniu
przeznaczenia
Nie widząc nic
prócz obranego celu
nie wie
że u kresu wędrówki
nie zazna nic
prócz bólu i cierpienia.

Grupa ludzi zlana potem
szukając miejsca by
zacząć wszystko od nowa
trafili tu
sam piasek i śmierć miła
do której co dzień się modlili
by ich utuliła

Starzec zaś
siedzący nad urwiskiem
otworzył oczy
już wie jak stąd uciec
rzuca się w przepaść
powietrze smaga mu policzki
oczy łzawią
składa ręce w sekretnym geście
i z przepaści wylatuje biała czapla
wzbija się w przestworza
niknie coraz bardziej
na błękicie nieba

Kamienna pustynia,
przemierzana wielokrotnie
raz przemierzona
poddał się panu - ciszy
i czekał na odpowiedź
kamienna pustynia
trochę piachu i słońce
wciąż w zenicie
a na niebie biała czapla
nurkuje nad chmurami
pojawia się na tarczy słońca
i topi się w błękicie

czwartek, 7 czerwca 2012

Klimat


Listowie nocy
zaszemrało cicho
westchnień i łez
smutną muzyką

Księżyc świecił pełnią
w poświacie ponurego blasku
zgaśnie lecz na krótko
u dnia nowego brzasku

Mroczne cienie w mroku
mruczą coś pod nosem
zastanawiają się
nad wędrowca losem

Szlak kręty wstęgą
gdzieś w ciemności tonie
w ciemności od której
grozą pustki zionie

Wysoka skała
góruje mocą nad wszystkim
spojrzysz nań i uświadomisz sobie
jaki jesteś niski

Donośny ryk sowy
wydobywa się z głębi gardzieli
startując rozpoczyna łowy
tu jawę od snu wątła granica dzieli

niedziela, 20 maja 2012

Choroby ludzkości


Wojna-
bezmyślna,
straszna,
bezsensowna,
irracjonalna,
hańbiąca,
hamująca rozwój,
globalna
epidemia ludzkości
przy której leczeniu
uciekamy się do
przemocy.

Bieda-
dotkliwe,
śmiertelne,
okropne,
wyniszcające
zjawisko
powstałe na skutek
wojen.

Głód-
powszechny,
bolesny,
nieuleczalny,
zabijający
efekt
występowania
biedy.

Człowiek-
istota będąca
zarazem
sprawcą jak i
ofiarą
tych chorób.

sobota, 19 maja 2012

Towarzysze podróży


Wędrowałem przez lasy, łąki, góry,
wędrowały wraz ze mną stadnie chmury,
I czasami były dni bezchmurne, ale
Ja rozpogodzony nie byłem wcale,
Bo chmury były towarzyszami mojej podróży,
towarzyszą mi podczas gradu i burzy,
Gdy się kłócimy oblewają mnie ulew tysiące,
gdy się godzimy wychodzi znów słońce,
I teraz doszliśmy do takiej zgody,
że długo nie będzie pochmurnej pogody.

niedziela, 13 maja 2012

Ballada o Penelopie, smoku i Rycerzyku co narobił dużo krzyku


Żyła raz sobie,
w zamku na skale,
księżniczka Penelopa,
co smoków się nie bała wcale.

Otwarcie ze smoków kpiła,
do niebezpieczeństwa nie przywiązywała wagi,
najstraszniejsze potwory ją bawiły,
pozazdrościć takiej odwagi.

Zakochała się raz w rycerzu,
''Rycerzyk" Penelopa na niego wołała,
za to przezwisko ją niezbyt lubił,
ach, nieszczęśliwie księżniczka się zakochała.

Smok pewien, Potwornik,
pochodzący ze Smoczej Góry,
porwał biednego Rycerzyka,
zniesmaczony arogancją królewskiej córy.

A Księżniczka Penelopa,
nie uprzedzając nikogo przedtem,
założyła zbroję i ruszyła,
na bój ze smokiem, na piechtę.

Dotarła do Smoczej Góry,
dnia piątego wędrówki,
lecz smok pojechał na ryby,
z Rycerzykiem do spółki.

Więc poczekała Penelopa,
prawie na śmierć się zanudziła,
wreszcie Potwornik przyleciał,
lecz Rycerzyka nie zobaczyła.

"Wybacz księżniczko,
lecz rybami się nie najadłem,
a żeby zaspokoić głód,
Rycerzyka pożarłem."

A Penelopa
nie marnując ani chwili,
rozcięła mieczem brzuch potwora,
co nie wymagało szczególnej siły.

Rycerzyk uratowany,
na szczęście nie do końca strawiony,
pojął natychmiast,
że nie musi szukać już żony.

A Penelopa przed ołtarzem,
jeszce jedną przysięgę złożyła,
że nigdy w życiu
nie będzie ze smoków otwarcie szydziła.

sobota, 12 maja 2012

Utracony skarb


połóż się na łące
spójrz na nieba pole
i przypatrz się
barankom białym
pasącym się błękitem
nieskazitelnym
zwróć uwagę na ich
pasterza
zerkającym żółtym okiem
na swe stado
strzeże swą trzodę
rozejrzyj się w około
czyż nie widzisz zieleni
a w zieleni głowy kwiatów
patrzą na ciebie
rosa poranna
na trawie zalega
i czeka
na swych braci z nieba
a zwierzęta
ach zwierzęta
jedzą liście zielone
pyszniejsze
niż najwymyślniejsze danie
za łąką las się rozciąga
a za lasem rzeka płynie
a za rzeką puszcza
nieprzebyta
a za nią morze
i inne lądy
wspanialsze jeszcze
przypatrz się uważnie
a zobaczysz to
czego nie ma
czego nie ma już
dla nas

niedziela, 26 lutego 2012

Mrok

Wlepiłem wzrok
w mrok.
Czerń w czerni,
ciemność w ciemności,
Mrok to postrach ludzkości.
Każdy spotyka mrok,
przed nim nie ma ucieczki,
w walce z nim
nie obejdzie się bez świeczki.
Świeczki czy świecy,
jak tam wolicie,
waźne by świeciła
jako tako przyzwoicie.
Mrok cię ogarnie
jeśli będziesz uciekać,
najlepiej na mrok
zaczekać.
A gdy nadejdzie,
wkroczyć doń dumnie,
a przybytek strachu
nagle z hukiem runie.
A świeca, którą wziąłeś
do mroku,
biędzie odtąd zawsze stać
u twojego boku
i będzie twym kluczem,
przewodnikiem i drogą.
Ta świeca pozwoli Ci się wspiąć,
pozostając sobą.

Szydełkowanie

Los ze skupieniem,
usadził na fotelu siedzenie,
wziął ze sobą szydełko
i dzierga

Dzierga stylem krzyżykowym,
łączy linie losów.

Losów ludzi
Losów narodów
Losów wojen
i linie pokrewieństwa.

Pracuje ciężko ,bo myśli
myśli nad losami,
jak je złączyć by wszystko pasowało
do wszystkiego,
by zapanowała harmonia
między możliwymi alternatywami

Wstaje, dzierga i biega,
gdyż przyszłość jest w ciągłym ruchu
w różne strony odbiega

Jeden fałszywy ruch,
jednego człowieka samowola,
a przyszłość jest inna,
niż Losu pierwotna wola.

A gdy udzierga Los,
przyszłość ludzkości na dzień jutrzejszy,
rzuca go na stos innych,
i już spod jego rąk,
wychodzi na pojutrze haft pierwszy.

Było to tak dawno,
Los już tego nie pamięta,
bo Los teraz na maszynie
szyje losy każdego człowieka.

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Owoce

zerwałem z sadu
poezji
dojrzałe wiersze
na kompot

Rzeźba

Mam gotowy wiersz
już tylko muszę
wyrzeźbić w nim
emocje

Odnaleziony

Zobaczyłem
przez lunetę wyobraźni
gotowy wiersz
tańczący wśród gwiazd raźnie

Talent

Nakreślił poeta
piórem czarne kreski
aż wiersz zaczął lśnić
sklepieniem niebieskim

Natchnienie

Bóg wlał mi
do głowy
olej
ja wylałem
na papier
wiersz

Pokuta

Dawno temu
idąc przez życie
napotkałem
wysoką
nie do zdobycia
górę
wziąłem kilku innych
ludzi
związałem z nich
drabinę
i wszedłem po niej
na samą górę
a teraz ściągnęła mnie ona
na sam dół

Metamorfoza

Znalazłem klocki
wysypałem je na podłogę
wybrałem najładniejsze
najsolidniejsze
wyrzuciłem
zpróchniałe
długi czas siedziałem
pracowałem mozolnie
aż wreszcie zbudowałem
na nowo
siebie

Ballada o prawdzie

Jedno słowo by związać wszystko,
jeden uśmiech by złączyć wszystkich,
jeden gest by zatrzymać wojny.

Lecz człowiek nie ma siły na
jedno słowo by związać wszystko,
jeden uśmiech by złączyć wszystkich,
jeden gest by zatrzymać wojny.

Człowiek nie ma siły na
stanie się człowiekiem.

sobota, 14 stycznia 2012

Zwierciadło

gdy przejrzałem się w tafli nieba
ujrzałem swoje odbicie
ze wszystkimi cechami których mi trzeba
bez uprzykrzających życie

wróciłem do domu i w sieni
wyjąłem worek
nasypałem do niego kupę
wyjętych ze mnie kamieni
które grały złą role

i wzleciałem
patrząc z góry na wnętrze sieni
w której zostawiłem wszystko
przez co nikt mnie nigdy nie docenił

Stwór

Kiedyś spotkałem Stwora,
biegnącego przez pola.
Ruszyłem za nim,
on w nogę mnie zranił.
Kuśtykając
ruszyłem jego śladami,
lecz wpadłem w sidła,
które na mnie zastawił.
Ruszyłem za nim drogą,
gdy dotarłem do celu
zepchnął mnie na sam dół,
zrozumiałem,
że na złą drogę mnie zwiódł.
Zrozumiałem
co to znaczy ból.

piątek, 13 stycznia 2012

Miłość

Kupiłem doniczkę,
nasypałem ziemi
i zasadziłem różę.
Rosła pięknie i szybko,
lecz jej nie pielęgnowałem.
Po pewnym czasie
uschła.
Zostawiła pustą doniczkę
i puste miejsce w moim sercu.

Puść wolno wyobraźnie!

Dosiadłem rumaka,
bałem się upadku,
trzymałem się kurczowo.
Wyczuł mnie,
zaczął mną wierzgać,
miotać mną,
w tą i w tamtą.
Ja bałem się upadku.
Zaczął biegać,
rżeć wściekle,
zębami grozić.
Ja bałem się upadku.
Słyszałem jak
oddychał,
co myślał,
" Puść mnie, nie trzymaj wodzy".
Ja bałem się zanadto,
lecz zszedłem,
puściłem go wolno,
a on zabrał mnie dalej,
ku zachodzącemu słońcu,
gdyż puściłem jego wodze,
wodze wyobraźni.

sobota, 7 stycznia 2012

w nieskończoności

gdybym
dostał się do nieskończoności
posiadłbym wszystkie mądrości świata
przechodzące z dziada pradziada
każdego człowieka
gdybym
dostał się do nieskończoności
stałbym się litościwy
miłosierny
gdybym
dostał się do nieskończoności
stałbym się nieczłowiekiem
ponieważ mój umysł otworzyłby się
na świat
serce na boleści innych
gdybym
dostał się do nieskończoności
data mojego urodzenia stałaby sie
nieważna dla mnie
gdyż mój byt zostałby przedłużony
tak że istnienie moje wyszłoby poza ramę
narodziny - śmierć
gdybym
dostał się do nieskończoności
stałbym się Bogiem

poniedziałek, 2 stycznia 2012

Instrukcja

Przystań na chwilę - pomóż siostrze,
Wycisz się - przeproś kolegę,
Porzuć wszystko - pogódź się z rodzicami,
Spójrz w górę - kochaj,
Nie widzisz nic - kup wymarzoną zabawkę dziecku,
Zobaczysz światełko - bądź zadowolony z życia,
Coraz bliżej - odejdź w pokoju
I rozstąpią się czarne chmury,
w oddali dostrzeżesz Niebo.

Czarno

Czarna ziemia,
czarny wiatr,
czarne słońce,
w aureoli czarnego blasku płonące.

Ciemnymi ulicami,
oświetlonymi ciemnym światłem latarni,
sunie ciemna masa,
ciemnych ludzi,
osmolonych dymem papierosowym.

Stoją z boku odrzucone myśli,
marzenia, nad którymi postawiono krzyżyk.

Cała planeta zamknięta w sobie,
nikomu tej ponurej historii nie opowie,
zostanie ona w czarnej ziemi,
dopóki jej radość nie wypleni.