poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Dla Miśki

Na placu zapomnianym jakimś toczy się historia piękna jakaś,
Po dachówkach spływa deszcz, co chyba z góry jakoś spada,
W czterech ścianach jakoś nikt nie boi się już płakać,
Poza nimi jest inaczej, jakoś raczej nie wypada,

Jakoś teraz wszystek dziwne, jakby wszystko było inne,
Jakbym zmienił swą orbitę całkiem, bo Ty teraz jesteś Słońcem,
Nie wiem jak To wytłumaczyć, ale wszystko marne jest i zimne,
gdy Cię nie ma, gdy zaś jesteś, piękne staje się, gorące,

Naprawdę chcę to oddać jakoś, ale nie wiem jakoś jak,
Tą pierwszą w moim życiu na czyjś widok falę ciepła,
Ten ból gdy Cię nie widzę i nic mi się nie chce jakoś tak,
To uczucie gdy po prostu stoisz i oddychasz, taka piękna

I to jak się cieszę, gdy doprowadzam Cię do śmiechu,
Cieszę się tak bardzo, bo kocham jak się śmiejesz
A gdy milczysz też mi dobrze, słucham Twego oddechu,
Ważniejszego dla mnie niż te wszystkie o wiele

I to gdy wyczekuję nocy, by móc zasnąć w końcu
I śnić o Tobie piękne sny na filmie czarnobiałym,
I to gdy kibicuję by szybciej wzeszło, słońcu,
By znów spotkać Cię i przegadać wraz dzień cały,

I to gdy się budzę, a myśli przemykają mi przez głowę,
Przemykają taborami w jakimś dziwnym nieporządku,
Najpierwsza zaś z tych myśli, ta najlepsza jest o Tobie,
Tak jest każdego ranka, dzień po dniu, bez wyjątku,

Wciąż mi Cię mało, jesteś dla mnie jak narkotyk,
Przepływasz przez mój krwiobieg i trafiasz wprost do serca,
Chodzę pod Twym wpływem i upaja mnie Twój dotyk,
Ale nie chcę iść na odwyk, wolałbym już skonać w mękach

Jesteś wiatrem w mym listowiu, mą muzyką w ciszy obcej,
Jesteś kwiatem pięknym w mym bukiecie tuż przy drzwiach,
Jesteś ciepłem letnich dni, bryzą lekką pory nocnej,
Jesteś szeptem nazbyt cichym zapisanym w ruchu warg,




Jesteś zorzą na mym niebie, szybującym na nim ptakiem,
Jesteś niemym wschodem słońca oglądanym z plaży,
Jesteś gwiazdą hen wysoko, bordo rozlanym makiem,
Jesteś uśmiechem szczerym na mej nieszczerej twarzy,

Jesteś bladym brzaskiem i płomiennym wręcz zenitem,
Jesteś lilią wodną pływającą na niczyim stawie,
Jesteś wonną świecą i prawdonośnym mitem,
Jesteś motylem kolorowym, którego złapałem prawie,

Jesteś drogą krętą, widnokręgiem wszechwidzącym,
Jesteś granią światłem jasnym zaznaczoną,
Jesteś figlarną iskrą, ogniem ledwo co się tlącym,
Jesteś słodka jak dopiero co zerwane winogrono,

Jesteś chwilą krótką, chwilą piękną, chwilą smutną,
Jesteś każdym podpatrzonym na ulicy gestem,
Byłaś wczoraj, jesteś dzisiaj, bądź też jutro,

Jesteś wkoło, jesteś wszędzie gdzie ja jestem