czwartek, 3 lutego 2011

Zbójcy i skarb

Jedzie karawana.
Z samego rana.
Wiezie ze sobą rzeczy tysiące,
złoto, srebro, ozdoby brzdęczące.
Moc diamentów, rubinów, agatów.
Kilkanaście skórzanych batów.
Jednym słowem, skarby ogromne,
lecz dla króla te bogactwa są bardzo skromne.
Lecz nagle...
Cóż to!
Zbójcy wyskoczyli,
bo posiąść te skarby sobie zażyczyli.
Już straże pędzą pomóc królowi,
lecz to tak jak przeciwstawić się lwowi.
Kolejni rozbójnicy wychodzą, na odsiecz ze strażą i królem walczącym,
z wysiłku się jak świnia pocącym.
Strach obleciał królową.
- Co ja mam zrobić?
Postanowiła wreszcie ich rondlem poskromić.
Uciekają teraz z krzykiem zbójnicy,
niektórzy się chowają w krzakach, inni u drwala w piwnicy.
Rzece bandytów herszt, bardzo zasmucony:
- Ja przecież napadam, bo chcę odpocząć od swojej żony!
- Już jedną taką jak królowa mam w domu i chcę od niej odpocząć,
lecz tutaj, proszę! Co ja mam począć?
To był duży fart.
Rondel to największy skarb!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz